21 października 2015, 11:06
Po niezaliczonym egzaminie praktycznym przyszła do mnie na rozmowę dziewczyna. Była bardzo zrezygnowana. Płakała gdy opowiadała, że już ośmiokrotnie nie zaliczyła egzaminu na placu manewrowym. Dzisiejszego dnia także.
Mówiła: „Coraz częściej zaczynam myśleć, że nie nadaję się na kierowcę. Z instruktorem idealnie wykonuję jazdę pasem ruchu do przodu i tyłu, a podczas egzaminu nie potrafię właśnie tego manewru dobrze wykonać. Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje?”.
Opowiadała, że na placu manewrowym odczuwa bardzo silne zdenerwowanie bo wie, że wszystko od niej zależy – w jaki sposób wykona zadania i czy wyjedzie w ruch drogowy.
Kursantka twierdziła, że została nauczona cofania po łuku i prostej według pewnej metody. Po dłuższej rozmowie okazało się, że instruktor za każdym razem kiedy ćwiczyła, siedział razem z nią w samochodzie, w razie potrzeby łapał za kierownicę i korygował tor jazdy gdy był nieprawidłowy.
Powiedziałam: „Nie nauczyła się pani samodzielności podczas jazdy po łuku i prostej. Pewnie podczas egzaminu brakuje pani obecności instruktora.”
Kursantka potwierdziła: „Tak, gdy jadę sama po łuku i prostej czuję się bardzo niepewnie.” Powiedziałam, że należy teraz dobrze przygotować się do kolejnego egzaminu praktycznego. Zaproponowałam, by podczas nauki jazdy po łuku i prostej była sama w samochodzie, a instruktor szedł za pojazdem – dokładnie tak jak zachowuje się egzaminator podczas egzaminu.
Pani podczas następnego egzaminu nie miała problemu z wykonaniem zadań na placu manewrowym.
Podczas nauki jazdy ważne jest aby instruktor stworzył takie same warunki, jakie obowiązują podczas egzaminu.
Magdalena Podolska
Psycholog